zyznowski.pl - wydawnictwo i księgarnia online

WYSTAWA

W tym roku Piknikowi w Sierczy towarzyszyła wystawa historyczna poświęcona roli, jaką w historii wsi odegrał znamienity ród Lubomrskich. Zapraszamy do lektury!

Lubomirscy w Sierczy (opracowanie: A. Nowrot)

1. Sebastian Lubomirski a Siercza

001-2Okolice Wieliczki uległy gruntownym przeobrażeniom własnościowym, gdy pojawił się w tamtych stronach Sebastian Lubomirski. Ten trzydziestokilkuletni energiczny mężczyzna z kręgu drobnej szlachty małopolskiej zadebiutował w działalności gospodarczej w 1578 r. stanowiskiem generalnego zarządcy rozległych dóbr klarysek ze Starego Sącza, po którym w 1581 r. zdecydował się na 4-letnią dzierżawę – wraz z podskarbim nadwornym Jackiem Młodziejowskim – największego w kraju przedsiębiorstwa: żup krakowskich. Ponieważ król Stefan Batory stwierdził w 1585 r., że żupnik Lubomirski wywiązał się z wszystkich warunków dzierżawy, przedłużył mu ją na dalsze lata. Formalnie zwierzchność Lubomirskiego nad produkcją i handlem solą żup w Wieliczce i Bochni trwała do 1592 r., wszakże i później jego wpływ na to przedsiębiorstwo był ogromny z powodu obciążenia dochodów żupnych spłatą pożyczek, jakie król pozaciągał w potrzebie u bardzo już wówczas wzbogaconego magnata. W rezultacie od 1582 r. do początków XVII w. Sebastian Lubomirski stał się drogą dzierżaw, zakupów i zapisów posiadaczem kilkudziesięciu wsi i działów w Małopolsce. Do rodowych wsi Grajowa i Sławkowic jeszcze w osiemdziesiątych latach XVI w. doszły m.in. Lednica i Mierziączka koło Wieliczki, Siercza, Wolica, Zręczyce, Mietniów, Krzyszkowice, Śledziejowice, Kokotów i Mała Wieś oraz wsie przejętego starostwa dobczyckiego. Z kolei w dziewięćdziesiątych latach do najważniejszych nabytków Sebastiana Lubomirskiego należały starostwa sądeckie i spiskie oraz Wiśnicz Nowy (z kompleksem kilkunastu wsi), gdzie niebawem powstała okazała rezydencja magnacka rodu Lubomirskich. Siercza stała się częścią składową dóbr Sebastiana Lubomirskiego w 1586 r., kiedy zapisu na jego rzecz dokonali bracia Jakub i Mikołaj Więcławscy – dotychczasowi dziedzice. W tym samym roku zezwolono żupnikowi Lubomirskiemu na wejście w posiadanie dóbr Wolica – byłej dziedzicznej własności Janusza Wolskiego, na podstawie jego zapisu

Jakkolwiek Sebastian Lubomirski dorobił się ogromnej fortuny – na soli i nabywaniu dóbr ziemskich, a także piastował wysokie godności burgrabiego krakowskiego, starosty dobczyckiego, spiskiego, sądeckiego i sandomierskiego oraz kasztelana małogojskiego, bieckiego i wojnickiego, a także pozyskał od cesarza Rudolfa II tytuł „hrabiego na Wiśniczu”, wsławił się również w pogoni za zyskiem drastycznymi aktami łamania prawa. M.in. urzędnicy żupni oskarżyli go (w 1602 r.) o to, że zabrał – w czasie dzierżawy żup krakowskich – z żupy wielickiej sprzęt mierniczy i dzwon (który kazał zawiesić w kościele w Łazanach – swej posiadłości), a także armaty z zamków obu żup. Wcześniej – w 1591 r. – mieszczanie wieliccy wnieśli do sądu skargę na „wielmożnego pana” Lubomirskiego, gdyż „zniszczył on w ubiegłym roku graniczne kopce w rejonie gruntu miejskiego Grabówki – zamienionego obecnie na role”; przy drodze biegnącej z miasta do Rostoki (tj. w kierunku Podstolic), a na granicy dóbr miejskich i Sierczy. Rozsypane kopce Lubomirski „zwłóczył, zaorał i zasiał na tym miejscu żytem; drogę także […] w akcie granic opisaną zatracił”. Już uprzednio – jak zeznał woźny sądowy – Lubomirski doszczętnie zniszczył w innym miejscu kopce, wytyczające granice między dwoma miejscowościami i biegnące wzdłuż drogi, która według aktu granicznego kieruje się ze Szczyrzyca do Krakowa. Pograniczny odcinek tej drogi dziedzic Sierczy zlikwidował i postawił na nim zabudowania, zaś pas graniczny zaorał i zasiał owsem. Mimo tak ogromnej samowoli bezsiła sądów i mieszczan była oczywista, skoro w 1593 r. nadal nic się nie zmieniło ani w rejonie Grabówek, ani na południowo-wschodnich krańcach Wieliczki: w rejonie Lednicy, pól i ról Kłosowa oraz chaszczy i lasów zwanych Szydłowiec (czyli obecnie: części Mietniowa) – obok drogi ze Szczyrzyca do Wieliczki.

(Źródło: J. Piotrowicz, Siercza w pradziejach i okresie staropolskim)

 

2. Stanisław Lubomirski – twórca szybu Kunegundy w Sierczy

002

„Dzieło budowy magnackiej fortuny kontynuował z powodzeniem po zgonie ojca w 1613 r. Stanisław Lubomirski – jego starszy syn. Jeszcze jako niespełna 20-letni młodzieniec współdziałał z ojcem przy zakładaniu kopalni soli Lubomierz i warzelni w Lednicy Górnej. Doskonały interes, jaki zrobili Lubomirscy na inwestycji przemysłowej w Lednicy Górnej, uzyskując w wymianie za nią rozległe i dochodowe dobra ziemskie, skłonił Stanisława Lubomirskiego do podjęcia kolejnej próby dotarcia do złoża solnego, tym razem w Sierczy – tuż przy granicy z gruntami miejskimi Wieliczki, na terenie obecnego przedmieścia Klasno. Nie wiadomo, kiedy zaczęto i jak długo kontynuowano zgłębianie szybu, ale przyjmuje się, że prywatną kopalnię soli Lubomirskich uruchomiono w dwudziestych latach XVII w. Nowy szyb nazwano Kunegunda, wszakże początkowo używano też nazwy Śreniawa (takim herbem pieczętowali się Lubomirscy), lub wprost – w XVIII w. – Klasno. Zważywszy, że szyb zgłębiono daleko od ówczesnych szybów kopalni wielickiej, ryzyko przepadku ogromnych sum wyłożonych na wiercenia było wyjątkowo duże. Mimo to Stanisław Lubomirski podjął je i szczęśliwie natrafił na sól kamienną już w końcowej strefie zasięgu złoża wielickiego od południa. Znaleziona sól była wysokiej jakości i w znacznych ilościach. Szyb Kunegundę zlokalizowali pracownicy wielickiego Muzeum Żup Krakowskich w narożu obecnych ulic Klaśnieńskiej i Stromej” – pisze J. Piotrowicz.

 W latach trzydziestych jednak rozpoczęły się napięcia, które utrudniły Lubomirskim wydobywanie i zbyt soli, a także doprowadziły do konfliktów toczących się z mniejszym lub większym natężeniem przez ponad 100 lat.

Lubomirscy i Kunegunda obarczani byli przez żupników krakowskich odpowiedzialnością za zły stan żup królewskich i trudności w sprzedaży królewskiej soli, przeznaczonej na ten sam rynek. Jak zauważa A. Keckowa, „rzeczą jest znamienną, że wysuwany przez cały okres trwania konfliktu projekt wymiany i włączenia Kunegundy do żup krakowskich nie został przeprowadzony, chociaż takie właśnie rozwiązanie przesądziła, jak się wydawało, pierwsza w tej sprawie uchwała sejmowa z 1635 r. Komisarze wyznaczeni przez sejm dla prowadzenia pertraktacji z właścicielami szybu nie podjęli w ogóle żadnych rozmów na ten temat, a w każdym razie nie złożyli sejmowi żadnego sprawozdania. Stanisław Lubomirski, wojewoda ruski, a od 1638 r. wojewoda krakowski, jest po 1635 r. nadal właścicielem żupy w Sierczy. […]

Niemniej jednak katastrofalny stan interesów królewskich na terenie żup królewskich oraz nacisk ze strony administracji żup krakowskich sprawiły, że komisarze królewscy, wysłani do żup wielicko-bocheńskich w 1647 r. w celu wprowadzenia w zarząd przedsiębiorstwa nowego administratora, w sprawozdaniu swoim zasygnalizowali znów konieczność ukrócenia produkcji Lubomirskich. W tymże roku wydelegowano do Sierczy specjalną komisję królewską, w skład której wchodzili m.in. Andrzej Leszczyński biskup chełmiński, podkanclerzy koronny, i Jerzy Ossoliński, kanclerz wielki koronny. Wydany w tymże roku akt komisarski nie rozstrzygnął sprawy; […] podkreślał konieczność ekwiwalentnej wymiany Kunegundy i włączenia szybu do żupy wielickiej, odkładał jednak tę sprawę na czas nieograniczony, powołując się zresztą w tym względzie wyraźnie na instrukcje królewskie. Nakazywał natomiast Lubomirskim poważne ograniczenia w rozprowadzaniu soli. […]

Akt komisarski z 1647 r. stanowił przez następne lata dokument, który przeciwstawiali Lubomirscy powtarzającym się co pewien czas zakusom na ich kopalnię, twierdząc, że aktem tym komisarze Władysława IV potwierdzili prawo własności Lubomirskich i zalegalizowali status quo na terenie Sierczy.”

(Źródło: A. Keckowa, Kunegunda – żupa solna Lubomirskich w Sierczy; J. Piotrowicz, Siercza w pradziejach i okresie staropolskim)

 

3. Szyb Kunegunda – prywatna kopalnia soli Lubomirskich

003-2Działalność produkcyjna przedsiębiorstwa Lubomirskich prawie przez cały czas istnienia żupy opierała się na jednym szybie wydobywczym, którym był szyb Kunegunda. […] Wybudowany zapewne w latach czterdziestych XVII w. drugi szyb dzienny Teresa znajdował się w pobliżu stawu zwanego Polkiem, w niedużej odległości od dworu sierczańskiego i gościńca królewskiego. Czynny przez krótki czas, nie odegrał większej roli w działalności przedsiębiorstwa. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1651 r., a w 1663 r. mówi się już o nim jako o szybie nieczynnym i zawalonym. Projektowana – jak można przypuszczać ze wzmianki w 1689 r. – budowa nowego szybu nie została zrealizowana. […]

 

Teren Kunegundy położonej u stóp wzgórza sierczeńskiego [!] obfitował, jak zresztą cała południowo-zachodnia część Wieliczki, w wody powierzchniowe i zaskórne. Powodzie wywołane roztopami wiosennymi czy długotrwałymi deszczami zwiększały niebezpieczeństwo zalania kopalni do rozmiarów katastrofy. Ponadto walkę z odwodnieniem kopalni utrudniały nieporządnie, a co gorsze, nie zawsze w porę wykonane roboty zabezpieczające. Występujące tu często zawały obruszały nadkłady i powodowały przypływ groźnych wód słodkich z powierzchni. Okoliczność ta zaważyła w dużym stopniu na losach kopalni, a w szczególności na losach jej robotnika, który borykał się tu z wyjątkowo trudnymi warunkami terenowymi, spotęgowanymi często przez niedbalstwo jej eksploatatorów. Ciężka praca nad usuwaniem wody, która zalewała wyrobiska i powodowała dalsze zawały i która okresami musiała być prowadzona bezustannie, na kilka zmian, odgrywała dużą rolę w całokształcie prac górniczych. Obok szybu budowano studnie, którymi spływały wody gromadzące się na powierzchni, głębiono szybiki przeznaczone do odwodnienia głębszych części kopalni. […] Studnie te (w pierwszych latach XVIII w. słyszymy o dwóch – starej i nowej) zaopatrzone w drabiny służyły również w razie potrzeby jako szyby zjazdowe. Odciążało to znacznie szyb Kunegunda, który w okresie natężenia prac służył wyłącznie do celów wydobywczych. [

W tych warunkach sprawa należytego zabezpieczenia wyrobisk – chodników i komór przed skutkami nacisku górotworu i przed skutkami przeciekania wody, zwiększającej niebezpieczeństwo zawałów i zapadlisk, była – jak już wspomniano – niesłychanie ważna i wymagała dużego wysiłku. Podobnie jak w żupach królewskich, mamy tu do czynienia z obudową drzewną – stosami, tzw. kasztami, oraz stemplowaniem i warszlowaniem rwących się ścian. Używano do tego dużych ilości drzewa, głównie dębiny. W pierwszych dziesiątkach lat istnienia żupy wycinano je w pobliskich lasach Lubomirskich – sierczeńskim [!] i czechowskim, w latach następnych sprowadzano ponadto Wisłą i dowożono końmi z żupy. […] Administracja nie zawsze potrafiła w porę zabezpieczyć zagrożone partie kopalni, toteż „ruiny”, zawały, zapadliska, rwanie się ścian były zjawiskiem częstym. Dodatkową klęską były pożary; potęgowały ją duże ilości drzewa w kopalni. O takich klęskach słyszymy np. w 1679 r. […]

Jako pewną swoistość prac górniczych w sierczeńskiej [!] kopalni podkreślić należy prace przy usuwaniu ziemi z kopalni. Zatrudniona była przy tym spora ilość robotników. Trzeba było ziemię „od piecowych odnosić – do szybików gonić, onę nad górą wydawać i z nadgórza wywozić”. […]

(Źródło: A Keckowa, Kunegunda – żupa solna Lubomirskich w Sierczy)

 

4. Życie górników sierczańskich

004Materiał źródłowy z dziejów Kunegundy – chociaż bardzo fragmentaryczny w tym zakresie – rzuca pewne światło na stosunki społeczne przedsiębiorstwa. […] Robotnicy zatrudnieni bezpośrednio przy produkcji byli płatni i płace ich kształtowały się w latach, z których posiadamy dane, mniej więcej na poziomie płac stosowanych w żupie wielickiej; byli to więc pracownicy wolnonajemni. Przeważającą jednak część robotników kunegundzkich stanowili chłopi z Sierczy i Wolicy, a więc poddani Lubomirskich. Nie można wprawdzie ustalić, w jakim stopniu okoliczność ta wpływała na rekrutację robotników, warto jednak zauważyć, że „wszyscy znani administratorzy, wyznaczeni przez generalny zarząd dóbr Lubomirskich do kierowania produkcją Kunegundy, byli równocześnie z reguły administratorami Sierczy i Wolicy, a jedyny wypadek wydzierżawienia przez Lubomirskich kopalni połączony był z wydzierżawieniem tejże samej osobie obu wymienionych wsi.” Administracja Kunegundy skupiająca w swoim ręku administrację pobliskich wsi dysponowała […] dniówkami poddanych w ramach ich powinności pańszczyźnianych. Część z tych dni zużywana była przy pracach rolnych na folwarku w Wolicy; nie był to jednak duży folwark i wszelkie nadwyżki robocizny można było wykorzystać przy pracach pomocniczych związanych z produkcją kopalni – przy budowie i naprawie dróg, budowie składów, klet itp.

Poszczególne etapy prac związanych bezpośrednio lub pośrednio z produkcją podzielone były – podobnie jak w żupach królewskich – między różne kategorie robotników, z zachowaniem identycznej, jak w przedsiębiorstwie królewskim, nomenklatury. Podstawową grupę robotników stanowili kopacze. […] Przy kruszeniu soli i nabijaniu beczek pracowało w 1667 r. 18 kruszaków, szyb dzienny obsługiwało 2 szybowych. Przy dolnych kieratach zatudnieni byli trybarze, do których należała również opieka nad końmi. Wozacy – jak wskazuje nazwa – zajęci byli przy transporcie urobku. Ponadto to samo źródło wymienia łojowego wozackiego, bednarza dolnego, który na miejscu beczki robi, pramsowego, który opiekował się magazynem soli na powierzchni i ładarzy zajętych przy ładowaniu bałwanów i beczek na wozy. „Osada”, to znaczy wyznaczenie i spisanie robotników dolnych, odbywało się co tydzień. W miarę potrzeby zwiększano ilość załogi przez zaangażowanie tzw. przysadnich kopaczy. Wiązało się to najczęściej z koniecznością wycięcia dodatkowej, nadprogramowej ilości soli, na pokrycie nieprzewidzianych w budżecie kopalni wydatków.

(Źródło: A. Keckowa, Kunegunda – żupa solna Lubomirskich w Sierczy)

5. Zatarg z królem

005Stanisław Lubomirski zmarł w 1649 r. Szyb Kunegundę wraz z Sierczą odziedziczyli po nim trzej synowie: Aleksander Michał, koniuszy koronny, Jerzy Sebastian, generał krakowski, i Konstanty, starosta sądecki. Chociaż akt z 1647 r. gwarantował, że Kunegunda jest i pozostanie własnością Lubomirskich, to jednocześnie mocno ograniczał możliwość dystrybucji wydobywanej soli. Nic więc dziwnego, że nowi dziedzice zaczęli dążyć do utworzenia rynku zbytu. W tym celu zawarli w 1649 r. umowę z Janem Weihardtem z Wrzeszczowic, ówczesnym żupnikiem krakowskim. Jak pisze A. Keckowa, „większość produkcji trafiała do nabywcy na miejscu; nabywcą był żupnik krakowski. Jeśli idzie o sól pozostałą, to kontrakt gwarantował Lubomirskim właściwie zupełną swobodę.

Kontrakt zawarty z Weihardtem był pierwszą tego typu umową, […] ale nie jedyną. W latach następnych, szczególnie w ostatniej ćwierci XVII w., zawierali oni kilkakrotnie z żupnikami krakowskimi podobne kontrakty, puszczając im w „dzierżawę”, jak określano niesłusznie podobne umowy, żupę, a właściwie zapewniając sobie sprzedaż na miejscu przeważającej ilości wyprodukowanej przez siebie soli.”

Król Jan Kazimierz już w początkowych latach swego panowania rozpoczął kroki zmierzające do ukrócenia działalności Lubomirskich: w maju 1651 r. powołał komisję w sprawie dzierżawy Kunegundy oraz dóbr ziemskich: Sierczy i Wolicy. Lubomirscy jednak nie zamierzali poddawać się bez walki i wizyta komisarzy w Sierczy zakończyła się wielkim skandalem. J. Piotrowicz opisuje zajście następująco: „Nie doszło do planowanych oględzin kopalni Kunegunda, gdyż przy budynkach szybu Lubomirscy skrzyknęli swą służbę, pachołków i własnych żołnierzy – łącznie około 500 ludzi. Po ostrej wymianie zdań powstał tumult, tłum zaatakował komisarzy, a nawet poturbował instygatora koronnego. Do oględzin kopalni nie doszło, a komisarze zaprotestowali przed królem przeciw braciom Lubomirskim: głównemu winowajcy Jerzemu – marszałkowi wielkiemu koronnemu, staroście krakowskiemu oraz Aleksandrowi i Konstantemu, oskarżając ich o naruszenie autorytetu komisarzy i Rzeczypospolitej oraz o obrazę majestatu króla. W takiej sytuacji Lubomirscy zostali zmuszeni do ukorzenia się. Król oznajmił, że bracia rezygnują ze swych dziedzicznych dóbr, a mianowicie „z całej wsi Sierczy wraz z folwarkiem i Wolicą położoną na jej gruntach oraz z kopalni soli czyli szybów solnych zwanych Kunegunda i Teresa”. Rezygnacja ich obejmowała również wszelkie budynki, uprawne role oraz kmieci, zagrodników i innych poddanych, a dokonała się na rzecz króla i Rzeczypospolitej, po wieczne czasy. Niebawem zapadła też decyzja urzędu grodzkiego w Krakowie o dopuszczeniu zarządu żup krakowskich do wejścia w posiadanie dóbr wsi Sierczy i Wolicy, a także obu kopalni sierczańskich. Wspomniane wsie figurowały już w akcie dzierżawy żup krakowskich z lutego 1652 r. jako posiadłości żupy wielickiej, wraz z poddanymi i ich robocizną. Oczywiście zaliczono do nich i Kunegundę. O Teresie nie wspomniano, zatem chyba już wtedy produkcja w tym szybie zamarła.”

Sierczę i Kunegundę odzyskali Lubomirscy 25 czerwca 1668 r. Jerzy Sebastian, bezpośredni winowajca w czasie scysji, a w późniejszych latach przywódca rokoszu i otwarty wróg Jana Kazimierza, już wtedy nie żył – Aleksander Michał Lubomirski, wiernie stojący przy królu, w nagrodę za oddaną służbę uzyskał przywilej redonacyjny oddający w posiadanie rodziny odebrane wcześniej włości.

(Źródło: A. Keckowa, Kunegunda – żupa solna Lubomirskich w Sierczy; J. Piotrowicz, Sierczaw pradziejach i okresie staropolskim)

6. Lubomirscy i Siercza w poezji

006 W wydanym w 1936 r. poemacie Siercza. Opowiadanie dzieciom i wnukom profesor Ludwik Młynek tak pisze o Sierczy za panowania Lubomirskich:

W Lubomirskich rękach była Świercza długie wieki

I od nich też doznawała szczególnej opieki –

Zwłaszcza, kiedy Lubomirscy swe kopalnie mieli –

I od nich Świerczanie soli brali – ile chcieli,

Bo oprócz kopalni w Klęśnie – mieli i w Lednicy,

Którą zwali „Lubomirzem” wieliccy górnicy.

Lednicę też Lubomirscy długo posiadali –

Aż ją wielickim salinom w końcu odsprzedali.

Jakiś czas i we Wieliczce byli żupnikami –

Wtedy dużo chłopów z Sierczy było górnikami

W dalszej części utworu Młynek poetycko – i niezbyt wiernie – opisuje także konflikt Lubomirskich z królem:

 007

 

7. Strajk górników – 1679 r.

Jak pisze A. Keckowa, „wypłacalność przedsiębiorstwa wobec robotników była bardzo słaba. Wyznaczona na koszty produkcji suma zużywana była w większości na pokrycie kosztów rzeczowych, stąd zaległości w wypłacie, obcięcia przy rozliczaniu, a nawet w krytycznych momentach wypłata zarobków w soli. Skargi górników z powodu nadużyć popełnianych przez oficjalistów żupnych były częste. W czasie komisji w 1667 r. zesłanej do kopalni w wyniku – jak można się domyślać – supliki poszkodowanych „bednarz dolny Wojciech Świerczek – – na Lednicy mieszka, ten zeznał, że – – różnie zapłatę bierał – od 100, do 50 beczek. Jednak, gdy podał beczek 110, to mu tylko od 100 zapłacono, a kiedy podał 60, to od 50 zapłacono mu”. Stary kruszak kunegundzki Woron zeznał, „że przy – – 50 beczek wytrącają po 5 beczek”.

Sprawą bardzo istotną, jeśli idzie o sytuację materialną górników kunegundzkich – podobnie jak w żupach królewskich – były tzw. miarki. Każdemu robotnikowi dolnemu przysługiwało prawo wyniesienia z kopalni 1 miarki soli tygodniowo. W Kunegundzie miarka kopacka „als torba kopacka” stanowiła ⅓ beczki. Ażeby nie dopuścić do „zasolenia” najbliższego rynku, a przede wszystkim do zepsucia ceny soli, deputat ten był wykupywany zwyczajem żup królewskich przez administrację żupną Lubomirskich, a w okresach kontraktów z administracją królewskiego przedsiębiorstwa – przez żupników. Był to wykup przymusowy po narzuconej cenie. […] Należność za miarkę stanowiła poważną część zarobków górnika. Jeśli np. kruszak nabijający przeciętnie 2 beczki dziennie płatne w tym czasie po 4 ½ gr dostawał tygodniowo 1 złp 24 gr, to za miarkę otrzymywał, biorąc pod uwagę stawkę tragarską, 1 złp 10 gr, a więc prawie drugie tyle, ile wynosił jego zarobek tygodniowy. […] Wydatki na zakup soli miarczastej traktowano jednak zarówno na terenie żup królewskich, jak i w Kunegundzie jako poważne obciążenie i zło konieczne, stąd dążność do ograniczenia deputatów, do zamiany deputatu na deputat pieniężny, a przynajmniej – jak to miało miejsce w Kunegundzie – do obniżenia ceny skupu. W konsekwencji równało się to obniżce i tak bardzo skromnych, nie nadążających za ogólną zwyżką cen, zarobków górników.”

To właśnie owe miarki soli, zwane także „wynoskami”, stały się przyczyną wrzenia wśród sierczańskich górników. Tak opisuje wypadki J. Piotrowicz: „Na wiosnę 1679 r. żupnik krakowski Wawrzyniec Wodzicki, odkupujący od górników Kunegundy wynoski, zgodnie z ustaleniem w akcie dzierżawy tej kopalni, zapowiedział obniżkę ceny ich skupu. Od zgody na obniżkę uzależnił on wypłatę górnikom płacy tygodniowej. Ci odmówili i wbrew zakazowi zabierali wynoski ze sobą poza kopalnię. W dniu 21 lipca tegoż roku Jan Boczkowski – podżupek wielicki, otoczył ze swymi ludźmi Kunegundę w porze wyjazdu górników po szychcie, a jego uzbrojeni pachołkowie przystąpili do konfiskaty wynoszonej soli. Wówczas ponad 150 ludzi ukrytych na zewnątrz szybu wyłamało wrota ogrodzenia i odbiło zatrzymanych. Po kilku dniach przybył do Sierczy Mateusz Brzeziński, komisarz wysłany przez Helenę Lubomirską – wojewodzinę krakowską, i rozpoczął sądzenie prowodyrów buntu górniczego, zamykając ich następnie w lochu. Wtedy na miejsce sądu – plac przed szybem – wtargnął tłum uzbrojony w siekiery i kije i wyrwał sądzonych z rąk pachołków komisarza, wznosząc okrzyki: „Bij, zabij! Nie dajmy się”!”. Tłum liczył około 400 osób, zatem oprócz górników znaleźli się w nim także inni – chyba chłopi z Sierczy i Wolicy oraz pospólstwo z Wieliczki. Nader prawdopodobne jest nadto solidarne poparcie zbuntowanych, przez górników żupy wielickiej. Ponieważ Wodzicki nadal nie był skory do ustępstw, 7 sierpnia rozpoczęto strajk, odmówiwszy zjazdu do pracy. Tydzień później żupnik ustąpił i wypłacił górnikom zaległe zarobki, zaś decyzję co do stawek za „wynoski” przekazał Lubomirskim, ci zaś pozostawili je na dotychczasowym poziomie. Bunt górników z Sierczy zakończył się ich zwycięstwem. Przebieg wydarzeń z Sierczy znamy z dwóch łacińskich relacji – rozbieżnych w szczegółach. Dzięki nim znamy też nazwiska przywódców buntu – zapewne sierczan. Byli to „robotni”: Mikołaj Kubecki, Jan Kałuża, Jan Dańda, Kacper Kasprzycki i młodociany Andrzej Bania. Przypuszczalnie po pewnym czasie niektórzy z uczestników opisanych zajść trafili do lochów zamku w Wiśniczu, gdyż w początkach XVIII w. cieszył się on złą sławą u górników z Sierczy.”

(Źródło: A. Keckowa, Kunegunda – żupa solna Lubomirskich w Sierczy; J. Piotrowicz, Siercza w pradziejach i okresie staropolskim)

8. Koniec Kunegundy

008Po abdykacji Jana Kazimierza Lubomirscy postarali się, aby nowy król, Michał Korybut Wiśniowiecki, podpisał w ramach pacta conventa artykuł zawierający imienne podkreślenie ich praw do Kunegundy: „Szyba też w Szwierci wsi nazwanej Kunegunda ur. ur. Lubomirskich, jako na dobrach ich dziedzicznych, przy nich i potomkach ich zostawać będzie perpetuis temporibus, w czym ani my, ani po nas następujący królowie przeszkadzać nie będą”.

Burzliwy, prawie 20-letni okres na początku rządów dynastii saskiej w Polsce pogrążył kraj po raz kolejny w upadku. Wojny, przemarsze obcych wojsk, wewnętrzne walki o władzę szły w parze z rosnącym kryzysem gospodarczym i powszechnym ubóstwem. Zanik wymiany handlowej uderzył w zbyt soli i powodował przerwy w produkcji, a zaniedbania w zabezpieczaniu kopalni i odwadnianiu zagroziły żupom krakowskim zagładą. Przewidujący Lubomirscy zrezygnowali zatem z systemu umów z królewską administracją żupną i podjęli we własnym zakresie tak wydobycie, jak i zbyt sierczańskiej soli. Dzięki akceptacji pozostałych członków rodu administratorem kopalni Kunegunda został senior Lubomirskich: Hieronim Augustyn – wojewoda krakowski, który energicznie zajął się również zbytem soli – zwłaszcza jej spławem Wisłą. Zarządzał on kopalnią w latach 1698–1706. W ostatnim roku jego administracji doszło do ostrego konfliktu rodzinnego, wywołanego pretensjami – do wspomnianego Hieronima – Teofili Ludwiki, wdowy po Józefie Karolu Lubomirskim – marszałku wielkim koronnym. Jej zdaniem bowiem Hieronim, któremu wydzierżawiła swą dożywotnią połowę kopalni, nie wywiązał się ze zobowiązań określonych kontraktem. Wobec tego Lubomirska zerwała go i oddała swą połowę Kunegundy wraz z przynależnymi do niej dobrami w arendę na 4 lata Stefanowi Bobrownickiemu – chorążemu bracławskiemu, za 36 tysięcy złp. rocznie. […] Teofila Lubomirska nie dopuściła jednak Bobrownickiego do dzierżawy Kunegundy – choć ten zapłacił jej już wysoki zadatek, i administratorem Sierczy uczyniła Wojciecha Tarnowskiego – podstolego kijowskiego. Ale i on nie utrzymał się długo na swym stanowisku. Rozgorzała bowiem zacięta rywalizacja wśród samych, licznych już członków magnackiego rodu, o przejęcie przedsiębiorstwa w Sierczy. Wyszedł z niej zwycięsko około 1713 r. Jerzy Aleksander Lubomirski – ostatni zwierzchnik kopalni Kunegunda. Podczas gdy prywatna żupa w Sierczy nie miała kłopotów ze wzmożoną produkcją soli i przy konkurencyjnych cenach sprzedaży uzyskiwała dla niej łatwo zbyt, sąsiednia żupa wielicka borykała się z postępującą ruiną kopalni oraz szybkim spadkiem jej dochodowości. Jednak po 1710 r. rozpoczęły się w królewskich żupach głębokie reformy, wprowadzane przez urzędników i fachowców saskich. M.in. w 1714 r. Teodor Reyna – ówczesny dzierżawca żup (a od 1715 r. ich administrator), przystąpił energicznie do likwidacji samowolnych praktyk żupy w Sierczy.

Reyna, reprezentując interesy króla i władz centralnych, zredukował Lubomirskim do 1 tysiąca beczek roczny limit soli spławianej Wisłą i wydał nakaz konfiskaty ich soli na drogach wiodących na Śląsk – główny rynek zbytu soli wielickiej. Był to wszakże dopiero wstępny atak. W 1717 r. król August II opracował szczegółową instrukcję dla komisji, która miała udowodnić, że podziemna eksploatacja w żupie Kunegunda naruszyła granice żupy królewskiej i wdarła się na teren pod królewskim miastem. 10 lipca tegoż roku komisarze z geometrami zjechali na dół szybem Janina i na trzecim poziomie kopalni wkroczyli wykutym wcześniej przejściem do wyrobisk Kunegundy. Komisja stwierdziła, że naruszenie granic przez górników Kunegundy nastąpiło na odcinku około 1400 m i z przekroczeniem ich o około 65 m. Wydała zatem wyrok: włączyć wyrobiska kopalni w Sierczy do kopalni wielickiej i niezwłocznie zasypać szyb Kunegundę, a załogę likwidowanego przedsiębiorstwa prywatnego pozostawić w pracy, w przyłączonej kopalni, na dotychczasowych warunkach.

(Źródło: J. Piotrowicz, Siercza w pradziejach i okresie staropolskim)

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
0