zyznowski.pl - wydawnictwo i księgarnia online

Lektura Spowiedzi Calka Perechodnika wstrząsnęła mną. Przybliżyła do prawdy, o której wiedziałem, że istnieje, ale jej nie znałem. By się do niej zbliżyć jeszcze bardziej, musiałbym poznać relację tego, kto przeszedł żywy przez komorę gazową, po czym dał świadectwo bliskie realności, którą posługuje się Perechodnik. Ale może taka relacja nie istnieje, ponieważ człowiek nie może spoglądać prawdzie w oczy z tak bliska, żyć dalej i być w stanie to opisać. Urodziłem się 19 lat po zakończeniu wojny. Dorośli ludzie w czasie mojego dzieciństwa mówili o niej jeszcze żywo. Nikt spośród tych, z którymi się wtedy stykałem, nie opowiadał o Żydach podczas wojny.

Dzieło Perechodnika uchodzi za kanoniczne dla tematu Holokaustu. Zdaniem wydawcy ostatniego polskiego wydania „wielu badaczy i komentatorów gotowych jest uznać, że Spowiedź Calka Perechodnika okazuje się najwybitniejszym tekstem, jaki zachował się z czasu Zagłady”. Perechodnik pisał wspomnienie jeszcze podczas wojny, ukrywając się przed śmiercią, która mogła go spotkać w każdym momencie. Dzięki temu poznajemy polski Holokaust jakby bardziej od wewnątrz w porównaniu z relacjami pisanymi później. Perechodnik przeważa na szali prawdy o Holokauście chyba wszystkich wziętych razem autorów, takich jak Gross, Engelking, Grabowski – i to bez umniejszania wagi ich dzieł. Był on żydowskim policjantem z Otwocka, który najpierw niepotrzebnie wyprowadził z ukrycia swoją ukochaną żonę i dwuletnią córeczkę na zbiórkę w celu wywiezienia do Treblinki, następnie sam bezpieczny bezczynnie patrzył jak odchodzą na śmierć. Związaną z tym późniejszą udrękę Perechodnik przelewa w jakiejś części na papier. Swoje mimowolne przyczynienie się do śmierci żony i dziecka unieważnia on mimowolnie nieśmiertelnym dziełem. Przeplatający się przez cały tekst hymn do zmarłej żony to najważniejsza warstwa dzieła z perspektywy autora, ale dla czytelnika niekoniecznie. Autor przeczuwał, że nie doczeka końca wojny i tak się stało.

Dwudziestosiedmioletni Perechodnik dokonuje czegoś niezwykłego, zrównuje niemiecki sadyzm, polską podłość, żydowskie tchórzostwo. Nie co do intencji, lub skali czy skutków działań, lecz co do winy jednostek. Bo czy wina, jeśli w ogóle istnieje, może spoczywać gdzie indziej, niż na jednostce? Historie jednostek, które poznajemy, potoczyłyby się inaczej, gdyby z poszczególnych powiązań Żydów, Polaków i Niemców, pierwsi nie okazywali się tchórzliwi, drudzy podli, trzeci sadystyczni. Iście szatańskie, ciągłe łączenie się zła przejawianego przez nich wszystkich doprowadziło do tragedii. Na racjonalne zło przyniesione przez Niemców, złem, głupotą i naiwnością reagowali i Polacy i Żydzi. Gdyby nie to zło, Polacy i Żydzi nie ujawniliby swojego zła w takim rozmiarze. Na przykład po kilku latach odważnego i dynamicznego ukrywania się, ojciec autora ginie z powodu, wydaje się, bezinteresownego i anonimowego donosu Polaka do kontrolowanego przez Niemców urzędu. Ale są także postacie ofiarne i szlachetne, szczególnie pośród Żydów i Polaków. Jedną z nich jest „Magister” (faktycznie – adwokat Władysław Błażewski). Pomaga bohaterowi w mniejszych i większych sprawach. Nawet ryzykuje ukryciem go na krótko w swoim domu. Co najważniejsze, jemu zawdzięczamy przetrwanie i ujawnienie dzieła Perechodnika. W miarę lektury przyzwyczajamy się do tego, że „Magister” przyjaźnie reaguje na większość próśb Perechodnika o pomoc. Reaguje, ale nie wykazuje inicjatywy. Czy w związku z tym można o nim powiedzieć, że okazał się dobry, że jest zupełnie bez winy, lub jego wina jest mniejsza?

Od dawna intrygowało mnie, czy podczas wojny mogło mieć miejsce coś takiego, co każdego Żyda alarmowało na tyle, że zaczynał się ratować aktywnie, żywiołowo, bezwarunkowo, bez przerwy, w zakresie maksymalnym dla siebie. Wreszcie od Perechodnika dowiedziałem się w sposób przekonujący, że dla wielu nie istniał taki poziom zagrożenia. Poznajemy z dość bliska tych, którzy w 1943 roku zostali w ostatnich enklawach, nie zlikwidowanych jeszcze przez Niemców. Pocieszali się do końca, że śmierć jest niemal pewna dla wszystkich, tylko nie dla nich. Bo przecież Niemcy nie będą tacy głupi, tacy mało rozsądni, tacy mało chciwi, i tak dalej. Ale może ci Żydzi się nie pocieszali, tylko Perechodnik tak to widział? Niemożność przekonania niewiedzących przez wiedzących jest tu dla mnie jednym z ważniejszych wątków. Nie da się odpowiednio rozłożyć winy między nieprzekonanym, który może nie dopytał lub nie chciał dopytać, a nieskutecznie przekonującym, który nie dopowiedział lub nie chciał dopowiedzieć. Sam Perechodnik znał prawdę o Niemcach, Żydach i Polakach, ale wielu osób nie udało mu się do niej przekonać.

W opisanej przez Perechodnika walce o przeżycie chodzi głównie o pieniądze. Między ówczesnymi ludźmi niemal wszystko kręci się wokół nich. Potwierdza się znane skądinąd stwierdzenie, że graniczyło z cudem przeżycie Żyda, którego nie było na to stać. Nikt z bohaterów Spowiedzi nie rozważa na serio, ani nawet nie fantazjuje na temat samodzielnego bytowo ukrywania się w lasach czy na innych bezludnych obszarach. Ukrywający się płacą za wszystko drożej niż nieukrywający się. Dzięki Perechodnikowi wnikamy w transakcje różnych rodzajów, ceny towarów, przeliczniki, to o czym autorzy piszący później o wojnie nie wspominali zbyt często, bo im się zatarło w pamięci lub uznali za nieistotne. Perechodnik uświadamia nam wagę i znaczenie pieniędzy w tym okresie.

Cytuję wybrane fragmenty dzieła.
„Jeden policjant wręcza ojcu swemu truciznę, a jego braciszek, śliczny szesnastoletni chłopak krzyczy i płacze: Zygmunt, Zygmunt, a dla mnie”.

„Nieprzytomny chwytam Aluśkę, krew krwi mojej i odstawiam na bok. Stoi sama, zdziwiona, głodna i śpiąca. Może nie rozumie, czemu ojciec, tak dobry zawsze dla niej, zostawia ją samą, w ciemnościach. Stoi i nie płacze, tylko oczy się świecą, te oczy, wielkie oczy!
Wtem karabiny zostają na nas skierowane.
Pada rozkaz: Wszyscy policjanci na drugi koniec biegiem marsz, w dwuszeregu zbiórka.
Zdaje nam się, że stoimy na miejscu, ale nie, nogi wbrew naszej woli uniosły nas na drugi koniec placu”.

„Tak jak tragiczna śmierć każdego z osobna Żyda ma swoje wytłumaczenie, tak samo każdy Żyd po wojnie będzie musiał się wytłumaczyć, jakim cudem właściwie on pozostał przy życiu. Jak to się stało, że właśnie Genia uratowała się do dnia dzisiejszego?”.

„Zbyteczna jest mi ofiara matki, bo ostatecznie co za znaczenie ma fakt, czy ja przeżyję wojnę, czy też nie”.

Zgadzam się. Dla mnie ma większe znaczenie spowiedź, którą spisał, niż to czy przeżył wojnę, czy nie. To wielka strata, że nie zachowała się druga, mniej osobista część jego dzieła i że nie pisał do końca życia. Ale i tak ogołocił mnie z części naiwności, którą miałem na swój temat. Ożywił moje poczucie winy na wypadek, gdyby mi się nie udało złożyć świadectwa, za które jestem odpowiedzialny – ileż mniej ważnego od Perechodnikowego. Pokazał mi, że opowieść o Holokauście nie skończy się dla mnie nigdy.
Wiesław Żyznowski

W ostatnim numerze „Uważam Rze” można znaleźć omówienie książki Perechodnika autorstwa Bogdana Musiała.

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
0